top of page

Nasuwa się takie porównanie: czy warto tankować samochód przez pół godziny (bo cena "godziny tankowania" wychodzi taniej 🤔 ) - czy może lepiej to samo paliwo wlać w 3 minuty i zapłacić tyle samo?

Chcemy przecież płacić za paliwo, a nie za godziny spędzone przy jego tankowaniu.

To samo warto rozważyć w nauce. Porównajmy.

Szkolnictwo publiczne: przygotowuje "od zera" do matury przez 12 lat nauki, 3-4x w tygodniu (zależnie od szkoły i klasy). To daje co najmniej 1500-2000 lekcji angielskiego w całym okresie (12 lat x 43 tygodnie w roku szkolnym x 3 lub 4 godziny tygodniowo). Nawet po tych 12 latach nauki zdarza się jednak, że czasem ktoś matury nie zda.

Dla porównania piotr.edu.pl: jeśli uczymy kogoś "od zera" 2x w tygodniu, po... zaledwie 2 latach nauki (co daje ok. 170 lekcji) KAŻDY dostaje jako ćwiczenie faktyczną, rzeczywistą, dokładnie tę samą maturę (z oficjalnych publikacji Centralnej Komisji Egzaminacyjnej). Skuteczność? 100%. Poważnie. Od ponad 10-ciu lat, kiedy to praktykuję, nie zdarzył się ANI JEDEN przypadek porażki. Zdają wszyscy, najczęściej ze znacznym "zapasem" punktów ponad granicę zdawalności.

 

Arytmetyka pokazuje, że każda godzina naszych zajęć jest 10-krotnie SKUTECZNIEJSZA, niż ta szkolna - w rzeczywistości doprowadzi do celu 10x szybciej.

Lecz to nie wszystko. W publicznych szkołach uczą TYLKO porządnie przygotowane osoby po odpowiednich studiach wyższych, więc nie tylko dobrze znające język angielski, ale i posiadające wiedzę JAK uczyć. W internecie zaś, tanie lekcje dają studenci różnych kierunków, czy osoby "jakoś znające angielski" itp. Oczywiste jest, że skuteczność takich "nauczycieli" będzie JESZCZE mizerniejsza, niż ta w powszechnym szkolnictwie.

Czyli... czy warto tankować samochód przez pół godziny (bo cena "godziny tankowania" wychodzi taniej 🤔 ) - czy może lepiej to samo paliwo wlać w 3 minuty i zapłacić tyle samo?

Chcemy przecież płacić za paliwo, a nie za godziny spędzone przy jego tankowaniu.

Serdecznie pozdrawiam 🙂, Piotr Laskowski"

bottom of page